Archiwum maj 2005


maj 26 2005 Bajka o zasmuconym smutku...
Komentarze: 4

Po piaszczystej drodze szła niziutka staruszka.
Chociaż była już bardzo stara, to jednak szła tanecznym krokiem,
a uśmiech na jej twarzy był tak promienny, jak uśmiech młodej,
szczęśliwej dziewczyny. Nagle dostrzegła przed sobą jakąś postać.
Na drodze ktoś siedział, ale był tak skulony, że prawie zlewał się z piaskiem.
Staruszka zatrzymała się, nachyliła nad niemal bezcielesną istotą i zapytała:
"Kim jesteś?" Ciężkie powieki z trudem odsłoniły zmęczone oczy,
a blade wargi wyszeptały: "Ja? ... Nazywają mnie smutkiem"
"Ach! Smutek!", zawołała staruszka z taką radością, jakby spotkała dobrego znajomego.
"Znasz mnie?", zapytał smutek niedowierzająco.
"Oczywiście, przecież nie jeden raz towarzyszyłeś mi w mojej wędrówce.
"Tak sądzisz ..., zdziwił się smutek, "to dlaczego nie uciekasz przede mną.
Nie boisz się?" "A dlaczego miałabym przed Tobą uciekać, mój miły?
Przecież dobrze wiesz, że potrafisz dogonić każdego, kto przed Tobą ucieka.
Ale powiedz mi, proszę, dlaczego jesteś taki markotny?" "Ja ... jestem smutny."
odpowiedział smutek łamiącym się głosem.
Staruszka usiadła obok niego. "Smutny jesteś ...",
powiedziała i ze zrozumieniem pokiwała głową. "A co Cię tak bardzo zasmuciło?"
Smutek westchnął głęboko.
Czy rzeczywiście spotkał kogoś, kto będzie chciał go wysłuchać?
Ileż razy już o tym marzył. "Ach, ... wiesz ...", zaczął powoli i z namysłem,
"najgorsze jest to, że nikt mnie nie lubi.
Jestem stworzony po to, by spotykać się z ludźmi
i towarzyszyć im przez pewien czas.
Ale gdy tylko do nich przyjdę, oni wzdrygają się z obrzydzeniem.
Boją się mnie jak morowej zarazy." I znowu westchnął.
"Wiesz ..., ludzie wynaleźli tyle sposobów, żeby mnie odpędzić.
Mówią: tralalala, życie jest wesołe, trzeba się śmiać.
A ich fałszywy śmiech jest przyczyną wrzodów żołądka i duszności.
Mówią: co nie zabije, to wzmocni. I dostają zawału.
Mówią: trzeba tylko umieć się rozerwać.
I rozrywają to, co nigdy nie powinno być rozerwane.
Mówią: tylko słabi płaczą. I zalewają się potokami łez.
Albo odurzają się alkoholem i narkotykami, byle by tylko nie czuć mojej obecności."
"Masz rację,", potwierdziła staruszka, "ja też często widuję takich ludzi."
Smutek jeszcze bardziej się skurczył. "Przecież ja tylko chcę pomóc każdemu człowiekowi.
Wtedy gdy jestem przy nim, może spotkać się sam ze sobą.
Ja jedynie pomagam zbudować gniazdko, w którym może leczyć swoje rany.
Smutny człowiek jest tak bardzo wrażliwy.
Niejedno jego cierpienie podobne jest do źle zagojonej rany,
która co pewien czas się otwiera. A jak to boli!
Przecież wiesz, że dopiero wtedy, gdy człowiek pogodzi się ze smutkiem
i wypłacze wszystkie wstrzymywane łzy, może naprawdę wyleczyć swoje rany.
Ale ludzie nie chcą, żebym im pomagał.
Wolą zasłaniać swoje blizny fałszywym uśmiechem.
Albo zakładać gruby pancerz zgorzknienia." Smutek zamilkł.
Po jego smutnej twarzy popłynęły łzy: najpierw pojedyncze,
potem zaczęło ich przybywać, aż wreszcie zaniósł się nieutulonym płaczem.
Staruszka serdecznie go objęła i przytuliła do siebie.
"Płacz, płacz smutku.", wyszeptała czule.
"Musisz teraz odpocząć, żeby potem znowu nabrać sił.
Ale nie powinieneś już dalej wędrować sam.
Będę Ci zawsze towarzyszyć, a w moim towarzystwie zniechęcenie już nigdy Cię nie pokona."
Smutek nagle przestał płakać.
Wyprostował się i ze zdumieniem spojrzał na swoją nową towarzyszkę:
"Ale ... ale kim Ty właściwie jesteś?"
"Ja?", zapytała figlarnie staruszka uśmiechając się przy tym tak beztrosko,
jak małe dziecko. "JA JESTEM NADZIEJA!"

byla_masochistka... : :
maj 24 2005 Ja...
Komentarze: 0

Przeszłam już spory kawałek drogi... Jaka byłam? Czy moge nazwac się człowiekiem? Ile błedów popełniłam?! Czy zachowywałam sie tak, jak powinnam... Nie wiem... Nie potrafie odpowiedzieć na te pytania...

Mam tylko 15 lat... a może aż... Co do tej pory osiagnełam? Stwierdziłam tylko, że potrafie doskonale grac... Musze kłamac, by zachowac twarz... Jestem sama... Choc mam tylu znajomych... może przyjaciół... Nigdy mi na nikim szczególnie nie zależało... Ktoś widzac mnie na codzień stwierdziłby, że jestem bardzo wesoła nastolatka... Tylko dlaczego ja tak lubie przebywac samotnie... Tak bardzo... Kiedys stwierdziłam, że nie potrafie kochac... Nie myliłam się... ale... dobrze mi z tym... Taka już jestem. Nie przywiazuje się do ludzi i miejsc. Przeszłam już spory kawałek drogi... Żyje godnie, mam swoje ideały, lecz czasem o nich zapominam...

Czy można powiedziec, że jestem szczesliwa? A co oznacza to, tak naiwne słowo? Myslę, że nigdy nie byłam tak naprawdę zadowolna z życia... Chwilami byłam tylko wesoła... Mimo wszystko... czuje sie dumna z tego, że byłam taka osoba, jaka byłam... Nie chciałbym się zmieniac... Nie chciałabym naprawiać błedów, które kiedys popełniłam... Wszystko układa sie tak, jak chce... A jednak... nie czuje satysfakcji, z tego, że żyje...

byla_masochistka... : :
maj 22 2005 Nie kocham Cie... i nie pokocham... to nie...
Komentarze: 0

heh... tak... teraz wiem, ze potrafie mowic kocham, choc wcale tak nie jest... coz... zdarza sie...  zawsze moze byc gorzej...

Wierzycie w milosc na odleglosc? Heh... ja nie... a wlasnie cos takiego ciagne... Nie, sorry... nie moge ciagnac, bo to nie jest milosc... to jest cos takiego, aby humor byl lepszy... aby napisac sms, gdy jest smutno... i jeszcze milo jest jednak czuc, ze ktos o Tobie mysli... i komus na Tobie zalezy.. Ale nie, ja go nie kocham i wiem, ze nie pokocham... prawie 200 km... heh... po prostu smieszne...

A jednak... chcialabym sie do kogos przytulic... smutno mi... smutno mi z wiedzą, ze nie potrafie kochac... a moze ja nie chce... moze ja sie po prostu boje?! Coz... trudno... czasem tak bywa.... zawsze moglo byc gorzej, ale nie lepiej...

byla_masochistka... : :
maj 18 2005 Stan euforii..
Komentarze: 0

Chcesz mi pokazac, co to jest milosc... Chcesz jak najszybciej przyjechac... Zaopiekowac sie mna... A moze... moze to bedzie cos wieciej niz przyjazn... ?!  A gdy z Toba rozmawiam jest mi tak dobrze... Co bedzie, jak przyjedziesz? Glowne pytanie.. ktore zadaje sobie caly czas... jak przekonac mame, zebys mogl u mnie nocowac przez caly tydzien... ktory ma byc tylko nasz... cos sie we mnie obudzilo... cos dzieki Tobie...

byla_masochistka... : :
maj 17 2005 Tak tylko... po prostu...
Komentarze: 0

Ty jeden mozesz zdrabniac moje imie... Ty jeden mozesz mowic, do mnie kotku... Ty jeden mozesz teskinic... Tak tylko, po prostu... Niestety... To jest za daleko... za wielka przestrzen dzieli mnie i Ciebie... I moge tylko marzyc... od tak... ze kiedys przyjdziesz... przytulisz, powiesz kocham... Niestety doznac tego nie jest mi dane... Nie bede topic smutku w twych ramionach... Wiesz... w sumie to ja Cie nawet nie kocham... Za wielkie to jest slowo... za duze tak jak dla mnie... Ty jestes tylko dobrym przyjacielem... I nim zostaniesz chodzby nie wiem co... Ta przyjazn jest wazniejsza, bo milosc szybko mija... Zostaje bol... i rozczarowanie... Milosci tak naprawde... nie poczulam nigdy.... Nikt nie chcial, nie byl wart mego uczucia... I czasem mam tez zal do swiata... ze nie pokazal... nie nauczyl kochac.... Niedlugo zreszta znikne... Nie bedzie mnie na swiecie... Zostanie wam zal do mnie... Bo jestem zwyklym tchorzem... lecz ja juz nie mam sily... ciagnac tak glupiej zabawy w zycie....

byla_masochistka... : :